08 Zwyczaje

Zwyczaje Meksykanów

Pod względem ubiorów panuje w Meksyku niechęć do uniformów i duża dowolność stroju. Codziennie możemy spotkać księdza ubranegona sportowo, bezrobotnego w garniturze, lekarza w szpitalu bez fartucha, czy właściciela hotelu ubranego gorzej niż parkingowy. Nie ma stereotypów i w praktykowanej przez Meksykanów grze pozorów łatwo o pomyłkę. Niezależnie od zewnętrznego wyglądu, po którym z trudem da się rozpoznać status społeczny czy profesję, większość Meksykanów mieszkających w miastach odróżnimy od osób innych narodowości po trzech cechach, które wspólne są dla niemalże wszystkich.

Po pierwsze nienaganna czystość i dbałość o zapach – Meksykanie potrafiąsię kąpać nawet kilka razy dziennie, poświęcając higienie osobistej bardzo dużo czasu. Po drugie tanie lub drogie, stare lub nowe, z dziurami lub bez, ale zawsze lśniąco czyste, pastowane buty, w których można się niemalże przeglądać. I po trzecie, obowiązkowa, błyszcząca w gęstych, kruczoczarnych włosach brylantyna.

Zgodnie z gorącym klimatem, narodowym charakterem i katolicką tradycją Meksyku, ubiór na co dzień służy bardziej do zakrywania ciała niż do jego odkrywania. Meksykanie nie chodzą prawie nigdy w krótkich spodniach, po których natychmiast można poznać turystę. W kąpieli przeważają szorty nad kąpielówkami i jednoczęściowe stroje nad bikini, czy niepopularnym wśród Meksykanek toplessem. W regionach indiańskich spotyka się imponujące wykonaniem i bogactwem kolorów, własnoręcznie tkane stroje na specjalne okazje. Typowy ubiór większej części ludności to długie luźne spodnie lub długa spódnica, luźna koszula z długim rękawem nakładana na spodnie, zwana guayabera, pełne buty i chroniący przed słońcem kapelusz lub u kobiet chusta. W wielu regionach kraju meksykańscy kowboje, czyli charros, przesiedli się już z koni do samochodów, ale nawet pod dachami swych aut przez cały dzień nie ściągają z głowy sombrero, które skórzane, plecione lub ozdobne, stało się prawdziwym symbolem Meksyku.

Istnieje ściśle określona rutyna związana z jedzeniem. Dzień rozpoczyna się często od wczesnego i obfitego śniadania, w którym dominują owoce, soki, sery, jajka, placki kukurydziane z mięsem, pieczywo i różnego rodzaju słodkie bułeczki. Najobfitszym posiłkiem w ciągu dnia jest spożywany we wczesnych godzinach popołudniowych obiad, składający się najczęściej z przystawki, sałatki lub zupy, głównego dania, deseru, oraz częściej z kawy typu café americano niż herbaty. Do obiadu pije się zazwyczaj tzw. agua de sabor, czyli rozwodniony sok owocowy, czasem napoje gazowane lub piwo, rzadko wino. Popularny przed lub po obiedzie jest kieliszek tequili lub mezcalu, a także różnego rodzaju drinki i likiery. Kolacja jest lekka, zwykle jedno-, lub dwudaniowa, z reguły niezbyt późno. Między posiłkami przegryza się mniej lub bardziej ostre przystawki, orzechy bądź słodycze. Meksykanie lubią nowości w kuchni i są otwarci na kulinarne eksperymenty.

Mieszkańcy Meksyku przywiązują dużą wagę do jedzenia, zarówno do smaku, jak i do wspólnego spożywania posiłków. Śniadanie, a częściej kolacja, należy do posiłków rodzinnych, podczas gdy obiad je się z reguły ze znajomymi z pracy. Dwie godziny przerwy obiadowej pozwalają na wyjście do jednej z licznych w każdym miejscu, dobrych i tanich małych restauracji i wystarcza, żeby powoli zjeść, biesiadując przy rozmowie i rozmawiając podczas sjesty. W restauracjach bardzo rzadko spotyka się osoby samotne. Jedzenie to ceremonia, to rytuał i komunia, w której esencją jest dzielenie się czasem i posiłkiem z bliskimii znajomymi. Praktycznie nie ma uroczystości rodzinnej lub fiesty bez jedzenia. Grzechem jest jedzenie w pośpiechu, a niezjedzenie któregoś z posiłków staje się wyraźnym zaburzeniem rytmu dnia. Szczególnym dniem jest niedziela, czas w pełni dla rodziny, która obowiązkowo spotyka się przy wspólnym stole, najlepiej w jak najszerszym gronie. Z powodu rodzinnego charakteru niedzieli, wiele restauracji bywa tego dnia zamkniętych.

Pod względem sposobu bycia Meksykanie są narodem pogodnym, towarzyskim i spontanicznym. Bezinteresowne nagabywanie przy dowolnej okazji i wymiana uśmiechów czy rozmowy z nieznajomymi są na porządku dziennym i uważa się je za naturalne. Prawienie komplementów przy każdej okazji, bez innego celu niż spowodowanie, by druga osoba poczuła się lepiej, należy do dobrego tonu. W kontaktach z innymi Meksykanie zachowują się swobodnie, ale z dużym wyczuciem i szacunkiem. Dobrze wychowani patrzą w oczy, uśmiechają się, wymieniają grzeczności nie tracąc żadnej okazji na nawiązanie przygodnej znajomości, której trwałość i możliwe konsekwencje pozostają bez znaczenia, a fakt, że widzi się kogoś pięć minut w życiu, nie odbiera sensu nawiązania kontaktu. Jedynym i wystarczającym kryterium nawiązania znajomości jest tzw. buena vibra, czyli rodzaj pozytywnego oddziaływania, instynktownie odbieranej obopólnej sympatii. Choć zdarza się często w kontaktach z turystami, że nawiązywanie przygodnych znajomości nie jest bezinteresowne, wtedy zależnie od okoliczności należy się ich wystrzegać, ignorować, bądź przyjąć odpowiednią postawę. Zwykła, świadoma i budząca zaufanie sympatia lub jej brak często jest najlepszym wskaźnikiemi działa jak papierek lakmusowy.

Meksykanie szanują czas, ale to nie oni wynaleźli zegarek i punktualność nie jest cnotą narodową. Choć w dużej części usług, m.in. turystycznych, czas precyzyjnie odmierza zegarek i wszyscy starają się rzetelnie wywiązywać ze swoich zobowiązań, za które pobierają wynagrodzenie, w kontaktach osobistych zegar może pomóc, ale nigdy nie będzie ograniczał, ani powodował pośpiechu. Szacunek dla czasu objawia się jako akceptacja bycia zawieszonym w czasie, a nie gonitwą za nim, co bywa momentem kulturowego szoku dla osób przyjeżdżających do Meksyku z krajów, w których rytm życia wyznaczany jest przez zegar. Fakt niedotrzymywania słowa i niepunktualności Meksykanów, choć wpisany w rdzeń tutejszej kultury, jest bodajże tym, z którym najtrudniej jest się pogodzić obcokrajowcom. Nic jednak nie da i praktycznie nie ma szans na odniesienie pożądanego skutku denerwowanie się, bądź okazywanie pretensji Meksykanom. Niepogodzonym dostarczy tylko etykietki „nerwus”, neurótico, lub „pajac”, payaso, mamón, a Meksykanie nigdy do końca nie zrozumieją, o co chodzi, po co się denerwować i z politowaniem będą obserwować przypadek bezpodstawnego braku dobrego samopoczucia. Nerwowość w ogóle jest cechą daleką charakterowi Meksykanów, bo w życiu należy być panem sytuacji, niewzruszonym macho, zawsze uśmiechniętym, zadowolonym, nie przejmować się niczym i niezmiennie emitować dobrą falę, tzw. buena onda.

Brak punktualności nie powoduje problemów, bo jest wynikiem ogólnie obowiązującej niepisanej umowy. Zarówno podający godzinę, jak i potwierdzający ją wiedzą, że jest ona przybliżonym, ułatwiającym orientację, ale niezobowiązującym punktem w czasie, że esencją jest samo spotkanie, i nikt nie czeka nerwowo patrząc na zegarek. Fenomenem z pogranicza telepatii pozostaje fakt, że spóźnienie obydwu stron często kończy się w dokładnie tym samym, wspólnym dla nich momencie.

Tym, co łączy Meksykanów na poziomie codziennym nie są związki wyznaniowe, polityczne, sąsiedzkie czy koleżeńskie, ale przede wszystkim związki rodzinne, które często przenikająsię z tymi pierwszymi. Słabnący w ostatnich latach, nadal panuje model rodziny wielodzietnej, niezależnie od zamożności czy statusu społecznego. Posiadanie poniżej trójki dzieci odczuwane jest jako swego rodzaju ułomność i na porządku dziennym spotykane są rodziny z ósemką lub dziesiątką dzieci. Dzieci to inwestycja lepsza niż, np. odkładanie składek ubezpieczeniowych czy emerytalnych, ale pod warunkiem, że dzieci jest wiele, bo tylko wtedy istnieje prawdopodobieństwo, że trafi się choć jedno, które stanie się prawdziwą pociechą rodziców. Popularny jest model domu wielopokoleniowego, a gdy mieszka w nim poniżej dziesięciu osób, Meksykanin czuje się samotny. Potrzebuje on przestrzeni życiowej i realizuje się poza domem, w domu szukając spokoju, wyciszenia, akceptacji. Nie ma rzeczy, której członkowie rodziny nie byliby sobie w stanie wybaczyć. Więzy rodzinne podtrzymywane są przez wspólne posiłki, wzajemną solidarność osób, które prawie wszystko o sobie wiedzą, spotkania i rodzinne fiesty w szerszym gronie, wśród których np. wesela na 300 osób nie są rzadkością. W stosunkach domowych i wychowaniu krzyżuje się silnie zaznaczającysię matriarchat z jednoczesnym kreowaniem postaci męskiej na prawdziwego samca, czyli macho. Kobiety realizują się w pełni w domu i przy dzieciach tylko wtedy, jeśli mężczyzna zapewni im poczucie uczuciowej stabilności, utrzymanie i odpowiedni autorytet. Z reguły nie zakłócają życia rodzinnego nawet przejściowe i akceptowane romanse. Jeśli mężczyzna nie sprosta oczekiwaniom żony, jego rolę próbuje przejmować kobieta, co prowadzi najczęściej do rozpadu związku lub, równie często u mężczyzn, popadania w patologiczne machismo, kiedy broni on swej zagrożonej pozycji, uciekając się do przemocy emocjonalnej lub fizycznej.